Jadąc na wakacje na Krecie nie planowałem początkowo chodzenia po górach, ale w razie czego zabrałem ze sobą sportowe ciuchy "gdyby mnie jednak naszło". No i "jednak naszło". Jak tylko wsiedliśmy do autobusu z Heraklionu do Retimno, to po drodze pokazała mi się Psiloritis, najwyższy szczyt Krety, wysokość 2456m n.p.m., inaczej nazywana Ida Óros, spowita delikatnym zamgleniem, spowodowanym prawdopodobnie przez panujące na Krecie pożary, wyglądająca majestatycznie, jak uważny obserwator całej wyspy. Od razu poczułem jak ta góra mnie do siebie ciągnie, jak wręcz prosi, żebym się na nią wdrapał.
Przedostatniego dnia wyjazdu nadszedł ten dzień - dzień wejścia na szczyt. O tym opiszę więcej niżej, ale najpierw prześledźmy całość krok po kroku
Z tego co się orientuję, to na żaden z punktów startowych nie można dostać się transportem publicznym, dlatego do wyboru zostają taksówki lub wypożyczenie auta. Taksówkarze nie byli raczej chętni, żeby zawozić mnie do żadnego z parkingów, czego im się nie dziwię. Droga tam jest ciężka dla samochodu i kierowcy. Postanowiłem zatem wypożyczyć najtańsze auto jakie udało mi się znaleźć - Citroen C1 za 45 euro. Jak na Kretę to jest to cena wręcz promocyjna! Potężny silnik o pojemności całego jednego litra miał dowieźć mnie z Retimno do Schroniska Mygero. No i tutaj pojawia się pierwsza sprawa - auto dojechało, ale nie spodziewałem się, że będzie miało z tym aż takie problemy.
Ostatnie 10km przejechałem w 2/3 na pierwszym i w 1/3 na drugim biegu. Było widać, że wysokość i nachylenie dają się mu we znaki, był nawet jeden moment, że zastanawiałem się czy na jedynce wjadę pod jedną z serpentyn. No właśnie, serpentyny. Te są nieodłączną częścią jazdy po górach, ale wąskie na nie więcej niż 1.5 auta uliczki, horrendalnie małe łuki i konieczność ciągłęgo machania skrzynią biegów, powodują, że była to chyba najtrudniejsza trasa jaką dotychczas przejechałem autem. Jeśli planujecie jechać - weźcie pod uwagę, że nie jest to prosta droga, trzeba dużo uwagi, żeby nie wypaść z jedni i nie wpaść na pionową ścianę, albo nie spaść z urwiska. Albo nie poczuć, że auto jedzie "trochę bokiem, trochę tyłem".
Koniec końców docieramy do schroniska, które w ogóle nie przypomina polskich standardów - w środku znajdują się krzesełka i toaleta z bieżącą wodą. Większość budynków zamknięta jest na cztery spusty.
Schronisko znajduje się na wysokości 1562m n.p.m., a zaraz obok niego mamy ładnie oznaczone wejście na szlak. Jest on zrobiony z kamieni o delikatnie bardziej żółtym kolorze od reszty, więc można go w miarę łatwo rozpoznać na niewielkim dystansie. Im dalej, tym bardziej wydaje się zlewać z okolicą. Dużym plusem są w miarę przyjemne jego oznaczenia. Nie są jednolite - czasem na kamieniach namalowane mamy żółte strzałki, które pokazują kierunek w którym należy iść, czasem czerwone kropki, czasem czerwono-czarne strzałki, a czasem wbite w ziemię znaki. Wszystkie są bardzo pomocne w określeniu najprostszego kierunku, którym należy iść w górę/dół, ponieważ czasem natrafimy na miejsca, gdzie wydaje się, że są dwie możliwe ścieżki. Polecam nie schodzić z tej, którą pokazują oznaczenia.
Całość trasy na szczyt z parkingu to około 5.5km, poczas których musimy pokonać niewiele ponad 900m w górę. Szlak w pierwszych 500m przewyższenia jest zdecydowanie cięższy niż pozostałe 400m. Jest bardziej stromy, kamienie są bardziej śliskie, wszystko jest dodatkowo pokryte bardzo drobnym piaskiem oraz owczymi bobkami. Po drodze bardzo prawdopodobne jest też spotkanie ogromnych stad owiec i kóz, które wypasają się na zboczach góry. Im wyżej wchodzimy tym szlak staje się łatwiekszy. Ostatnie podejście, gdzie faktycznie jest ciut ciężej, to ostatnie 40m przewyższenia, tam ponownie mamy kamienie i strome podejście. Są miejsca, w których warto wspomóc się rękoma, ale poza tym, nie jest to ciężka góra do zdobycia dla osób obeznanych z górami. Wejście jest bardziej trudne z poziomu kondycji, a nie techniki. Bardzo miłym gestem od osób oznaczających szlak było napisanie odległości jakie pozostały do szczytu. Wielkie czerwone numerki pojawiające się na wysokości około 1900m n.p.m. dodają otuchy, że "już niedaleko". Co ciekawe, pokrywa się to mniej więcej z miejscem gdzie przestajemy widzieć parking.
Chciałbym także zwrócić uwagę na zabranie odpowiedniej ilości wody. Sam wziąłem 4.4l i po zejściu został mi mniej niż 1 litr. Warto określić sobie jaka jest dla was graniczna wartość wody potrzebna do zejścia z danej wysokości w danej pogodzie. W moim wypadku określiłem ją na 1.5 litra. Na szczycie zostały mi około 2 litry wody, więc łatwo sobie wyobrazić jakie jest jej zużycie. Dużym czynnikiem jest tu temperatura i słońce. Wchodząc latem raczej nie spodziewał bym się dużej ilości chmur. Dodatkowo, koniecznie należy zaopatrzyć się w krem z filtrem SPF50. Pamiętajmy o tym, że wchodząc wyżej zwiększa się UV index, dlatego należy też częściej się smarować. Smarując się co około 1.3h tak czy siak wróciłem spalony!! Ze słońcem w górach nie ma przelewek. Ale mimo wszystko, jak na dole wita nas upał i palące słońce, tak na szczycie powita nas ziąb i wiatr - w moim wypadku temperatura spadała o 14 stopni (z 25 na 11), a wiatr wzrósł z 0 do ~50km/h. Warto mieć ze sobą kurtkę i nakrycie głowy, żeby być przygotowanym na warunki na dole i na górze.
Podejście zajęło mi 2.5h, a zejście 3.5h. Pół godziny spędziłem na szczycie jedząc kanapkę z fetą i kontemplując życie. Na samej górze znajdziemy także dwuizbowy budynek, gdzie z jednej strony znajduje się kaplica, a z drugiej mamy schron dla osób, które zaskoczą warunki lub nie zdążą zejść na dół. Podczas mojej wizyty znalazłem tam m.in. koc NRC, czy dwie butelki z wodą - minimum do przeżycia, ale raczej bez dużego komfortu.
Widok na kaplicę na szczycie
Ida Óros spowita chmurami
Widok na północ z okolic szczytu
Podczas zejścia z góry
Na trasie spotkałem też aż dziewięcioro Polaków w dwóch grupach. Pierwsza z nich to trójka znajomych ze Śląska - Robert, Kamil i Kuba, a druga z nich to sześcioosobowa rodzina z Białegostoku. Chciałbym ich wszystkich bardzo serdecznie pozdrowić, miło było porozmawiać, wymienić doświadczeniami, miejscami do odwiedzenia, podzielić się serem feta, zrobić sobie zdjęcia. Mam nadzieję, że wyjazdy się Wam udały. :)
Widok z parkingu
Kamień do odpoczynku na trasie
Drugie śniadanie na 2000mnpm
Jaskinia widoczna z kamienia
Tablica pamiątkowa na szlaku
Znaleziona obecność Polaków
Studnia na szczycie
Widok ze szczytu na południe